Masz firmę? Jednoosobową działalność? Gratulujemy i… współczujemy zarazem. Pewnie jesteś już przyzwyczajony do tego, że „cywile mają łatwiej”. Cóż, tak samo jest w wypadku kredytu hipotecznego – etat sprawę ułatwia, przedsiębiorczość utrudnia.
Każdy, kto prowadzi firmę w Polsce, zna to aż zbyt dobrze. Stosy deklaracji, wniosków, potwierdzeń… Niestety nie jesteśmy Litwą, Łotwą czy Estonią, gdzie biurokracja nie spędza snu z oczu przedsiębiorcom. Nieprzypadkowo Polska w rankingach przyjazności dla biznesu zajmuje „takie sobie” miejsca w skali Europy. Niby nie jest najgorzej, bo ranking „Doing Business 2020” Banku Światowego dał naszemu krajowi 40 miejsce globalnie, ale już za łatwość uzyskiwania kredytu firmowego przyznano nam w nim tylko 37 punktów na 100 możliwych.
Łatwo się więc domyślić: w przypadku kredytu hipotecznego branego na firmę nie mamy wielu dobrych wiadomości. Przedsiębiorcom będzie trudniej niż osobom zatrudnionym na etacie. Co nie znaczy, że jest to niemożliwe, a co własne, to własne, prawda? Zapraszamy więc na kredytowy rollercoaster wszystkich prowadzących działalność gospodarczą, którzy chcą kupić mieszkanie. Zacznijmy od warunków…
Własna działalność – warunki przyznania kredytu hipotecznego
W zasadzie warunków przyznania kredytu hipotecznego jest kilka (oprócz tych standardowych, obowiązkowych dla wszystkich kredytobiorców – pisaliśmy o nich tutaj: Kredyt hipoteczny krok po kroku) i wiążą się z czasem prowadzenia działalności oraz branżą, w której funkcjonuje firma.
Po pierwsze: czas prowadzenia firmy. Zasadniczo banki nie przyznają kredytów hipotecznych osobom prowadzącym działalność krócej niż rok (niektóre wymagają min. dwóch lat). Druga kwestia to branża, w której działa firma i aktualna sytuacja gospodarcza tej branży. Podczas lockdownu uzyskanie kredytu hipotecznego przez firmy z branż turystycznej czy gastronomicznej z wiadomych powodów jest trudne. Przychody pewnie niespecjalne, a scoring kredytowy przyzna tym kodom PKD wyższe ryzyko. Podobno niekoniecznie kochane przez banki są też branże: transportowa, motoryzacyjna, meblarska, deweloperska i ubezpieczeniowa. Wynika to ze statystyki – właśnie te branże są najbardziej narażone na zatory płatnicze. Bonus do wiarygodności natomiast mają rzeczoznawcy, notariusze, radcy prawni, adwokaci i niektóre tzw. wolne zawody.
Zupełnie inne są natomiast zasady oceny zdolności kredytowej firmy, która rozlicza się ryczałtowo. Zarobki z takiej działalności banki traktują szacunkowo. Może się okazać, że zakładany przez bank dochód będzie oszacowany np. w wysokości 20-25% przychodu firmy. Inaczej mówiąc, ryczałt prawie na pewno obniża zdolność kredytową.
W każdym z wypadków banki, oceniając zdolność kredytową przedsiębiorstwa, oceniają posiadany przez firmę majątek, źródła finansowania, wysokość i regularność przychodów (część fachowców sugeruje, że różnice między miesięcznymi przychodami nie powinny przekraczać 30%) oraz koszty prowadzenia działalności. Mogą wziąć też pod uwagę kwalifikacje kadry (zwłaszcza w jednoosobowych działalnościach). Mocnym obciążeniem „na minus” jest czasowe choćby zawieszenie prowadzenia firmy lub niezapłacone składki w ZUS. Część banków negatywnie ocenia zdolność kredytową również wtedy, gdy w ostatnim roku zalegaliśmy z podatkami lub innymi zobowiązaniami, dlatego warto na starcie zweryfikować swoją ocenę w BIK.
Podsumowując: oceny zdolności kredytowej firmy to bardziej skomplikowany proces niż ocena zdolności kredytowej osoby pracującej na etacie. Jego efekt jest też mniej przewidywalny.
Kredyt a własna działalność to stos dodatkowych formalności
Na szacowaniu zdolności kredytowej problemy się nie kończą. O ile w wypadku pracowników etatowych w zasadzie wystarczy, że dostarczą do banku swój dowód i umowę o pracę, to prowadzący przedsiębiorstwo muszą uzbroić się w cierpliwość i zgromadzić spory stos dokumentów. Od formy prawnej firmy zależy to, ile ich jest i jakie są to dokumenty. I tak:
Dla wszystkich form gospodarczych – odpowiednie dokumenty rejestracyjne (CEDiG, NIP, REGON, KRS) oraz dokument potwierdzający tożsamość kredytobiorcy. Banki przed uruchomieniem kredytu zawsze wymagają zaświadczeń z ZUS i US o niezaleganiu z opłaceniem składek i podatków. Potrzebne jest podsumowanie finansowe za rok bieżący oraz zeznanie podatkowe (opieczętowane przez US) i/lub KPiR za rok ubiegły. Często potrzebne są też druki bankowe i wyciągi z rachunku firmowego.
W wypadku jednoosobowej działalności gospodarczej często potrzebna jest też zgoda współmałżonka na kredyt lub potwierdzenie rozdzielności majątkowej. Podobna zgoda małżonków wymagana jest w przypadku spółki partnerskiej, komandytowej lub jawnej. Spółki prawa handlowego muszą natomiast zamiast tego dostarczyć uchwałę potwierdzającą możliwość zaciągnięcia zobowiązań. W wypadku niektórych branż może zaistnieć też potrzeba dostarczenia dokumentów potwierdzających uprawnienia czy licencje.
Na koniec coś pozytywnego!
Gdy już przejdziemy przez tę mękę i dostaniemy kredyt (mimo prowadzenia działalności), to… zaczynają się (nareszcie!) pozytywy.
Po pierwsze możemy rozważyć „wrzucenie w koszty” całego mieszkania lub jednego pokoju jako biura lub miejsca wykonywania pracy – proporcjonalnie, zależnie od tego, jaką część powierzchni mieszkania faktycznie wykorzystujemy do celów zawodowych. Po drugie dość łatwo w koszty możemy wrzucić remont i zakup mebli. A to już może przełożyć się na bardzo konkretne zmniejszenie płaconych podatków. Koniec końców warto więc się postarać o kredyt na firmę, ale co po drodze musimy przeżyć, to nasze…